Kurdę nie pamiętam tytułu dokładnego, ale Grizłoldowie mi się kojarzą ze świetami, pamiętam scenę z niedzwiedziem, która mnie niesamowicie śmieszyła lata temu ;D. Być może to własnie to co Kamil napisał ''Witaj święty Mikołaju '' ;D. Tak to chyba to, i wiewiórka w choince ;D.
Co do Kevina, to gdyby leciał w swięta, a ja akurat bym była na nudnym spotkaniu rodzinnym to chętnie bym obejrzała po raz setny pewnie ;D. No i mam sentyment do tego filmu, gdyż mój pierwszy w życiu wypad do kina był na ''Kevina samego w Nowym Jorku''.
Jeszcze mi się kojarzy taki film, którego tytułu oczywiście nie pamietam, gdzie młode małżeństwo kupiło dom na jakiejś małej wsi, miało być pięknie i uroczo, a okazało się, ze dom to ruina totalna, listonosz był świrem...Małżeństwo dom postanowiło sprzedać, mieli w tym pomóc mieszkańcy miasteczka, którym obiecano zapłatę za odegranie teatrzyku jak jest fajnie przed potencjalnymi kupcami. Grał tam chyba też Chevy Chaise

.